niedziela, 15 grudnia 2013

Jakby wołanie, albo jakby nie.

Śpicie razem? Wiedzcie, że coś się dzieje.

http://skitim.blog.onet.pl/2011/08/17/ojciec/

Zanalizowane przez: Jeży i Sharpy

Beata spała u swojego chłopaka, miała 17 lat. Spali razem.
O. Nie. Wykastrować oboje i do pierdla.
 Nagle zaczęła słyszeć jakieś głosy,
Schizofrenia. Znowu. To już jakaś pandemia. 
 stukania i jakby odgłosy stawiania kroków na korytarzu. Beata wystraszyła się nie na żarty , obudziła swojego chłopaka i zdała mu cała relację .
Głównie z tych jakby odgłosów stawiania kroków zdała mu relację. 
 Ten wyszedł na korytarz i nikogo tam nie zastał ! Po chwili oboje zasnęli. O godzinie 4 rano znowu obudziło ją jakby wołanie: 
„Sebastian, chodź tutaj , przynieś mi narzędzia”.

Jakby wołanie, jakby odgłosy... Coś jest jakby nie tak. I... Sebastian? Mówisz o tym krabie z "Małej Syrenki"?


 Beata o mało nie zemdlała ze strachu. Wsadziła słuchawki w uszy, włączyła na cały głos muzykę w mp3 i zasnęła. Na drugi dzień opowiedziała całe zdarzenie mamie swojego lubego.
Luby... Jak poetycko. 
Włączyła muzykę na cały głos... Ale wcześniej podłączyła słuchawki do odtwarzacza, right?
 Okazało się, że głos należał do jej zmarłego ojca, który naprawiając zawsze swój samochód 
To coś kiepsko mu szło z tą naprawą, skoro nigdy jej nie skończył. 
I wraca do tego po śmierci. Nie lepiej do warsztatu podjechać?
wołał swojego wnuka, żeby przyniósł mu narzędzia. Warto wspomnieć, że ów Pan zmarł 2 miesiące wcześniej … Historia na faktach .
Pan... Fajne imię, nazwę tak swojego syna. A może to nazwa własna? Albo rzeka?
HISTORIA NA FAKTACH. WOW. 
Żadna para siedemnastolatków nie spędziłaby wspólnej nocy słuchając jakby odgłosów. Żadna.
Ty zbereźniku. Ja wiem co ci po głowie chodzi. Kosmate myśli, co? 
Jakie znowu kosmate? SAMOCHÓD DZIADKA PEWNO NAPRAWIALI.

Minilaski, maxilaski i babcia vol.2

Tym razem, dla odmiany, zamiast do lasu wybierzemy się do minilasku, na cmentarz żołnieży, który jest, a raczej był oraz toalety "nawiedzonej przez wcześniejsze doświadczenia". Po drodze będziemy wytrzeciać napisy na nagrobkach, czego nie możecie przegapić, więc - zapraszamy!

http://skitim.blog.onet.pl/2011/10/27/duch-dziadka-i-nawiedzona-toaleta/

Zanalizowane przez: Jeży Sharpy

Hej mam na imię Patrycja.
Cześć, jestem Sharpy. Witam cię na terapii dla anonimowych alkoholików.
Jesteśmy tu po to, by ci pomóc. 
 w 2006r. zmarł mój dziadek. Byłam w totalnym dole,tylko on mnie rozumiał.
I smell emo.


 Był on moim najlepszym przyjacielem. Był dla mnie ważniejszy niż rodzice.
Był, był i się zmył. Puf! Gone.
 Co dziennie chodziłam na jego grób,mimo tego,że mieszkam w innej miejscowości. Pewnego dnia poszłam z babbcią
Babcia vol.2, jak rozumiem...
 tam,aby wyczyścić grób. Było to jakieś 2 miesiące po jego śmierci. I babci kazała mi iść wyrzucić stare kwiaty .
Babcia vol.3?
I spacja przed kropką. 
KOCHAM TO.
 A ten kontyner stał bo takim minilaskiem.
Kontyner? Chodzi o kontynent, kontener, czy jakąś nowoczesną technologię, o której nie dane mi było jeszcze usłyszeć?
Minilasek? Maxilasek? Mediumlasek? 
 W tym małym lasu (było widać pole po drugiej stronie) I tam jest cmentarz żołnieży,znaczy był.
ŻOŁNIEŻY. 
W ten sposób oddała im hołd. Amen. Uszanowanko.
 Bo teraz wszystko zasrosło.
Muj musk tesz zasrósł. 
 Ale jak wyrzucałam te kwiaty to z ciekawości chciałam zobaczyć co tam jest. Babcia poszła na przeciwny koniec cmentarza po wodę. Czytałam co było napisane na nagrobkach. Jednak prawie nic nie widziałam,postanowiłam wytrzecieć troszkę napisy,żebym mogła je odczytać.
Polecałabym je wytrzeć, nie wytrzecieć, uwierz mi - to pomoże bardziej.
Wytrzecieć? Może lepiej wyczwarcić? 
Wypiącić!
 W tym samym czasi poczułam takie zimny powiew wiatru. Co nie byłoby wcale dziwne,gdyby nie to że było jakieś 30 stopni .
Trzydzieści stopni, a ty leziesz na cmentarz do sąsiedniej miejscowości wytrzeciać napisy? Wyrazy szacunku, ja bym spłonęła żywcem.
Skoro ci tak zimno, polecam odinstalować tą klimatyzację z cmentarza. 
 Wstałam i się odwróciłam. Za sobą ujżałam białą postać,która była prawie przeźroczysta. 
Biała, ale przeźroczysta. Koń, ale krowa.
Panda, ale jednorożec.
Nie wiem co mi się stało. Może doznałam paraliżu z tego szoku. Stałam jak wryta. Widziałam,że ta postać mi się przypatruje. Zaczęło mi się kręcić w głowie i piszczało mi strasznie w uszach. Nagle nie wiadomo z jakie powodu,rzuciłam się na ziemnie i zaczełam płakać. Zauważyłam,że ta postać się zbliżała powoli . Staneła,przetarłam oczy i znowu zaczeło mi piszczeć w uszach.
Z tym piszczeniem to do laryngologa może, bo się pogorszy jeszcze...
Ę - sprzedam, tanio. 
Zie mnie jeszcze szlag nie trafił? 
Ziemnia gruntowa, dobra do hodowania bratków.
 Ta postać była na wyciągnięcie ręki. Usłyszałam głuche „chodź ze mną” i wyciągnęło rękę do mnie. Ja nadal stałam jak wryta i nie wiem czemu (ciekawość dziecka) dotknęłam ,znaczy próbowałam dotknąć tą białą postać.
Kurde, wyższa technologia - paraliż, ale się rusza na luzie! Zdobędziesz Nobla dziewczyno, mówię ci.
 Ale nic nie czułam tylko,poczytałam taki spokój,ciszę,
Nic nie czułam, ale czułam. LVL UP.
Ona POCZYTAŁA ten spokój, ciszę. Ja natomiast poczytałam jej historię i jest zła D:<
OGŁUPIAŁAM. OGŁUPIAŁAM. Muj musk wyłączył autokorektę. 
 Tak jakbym była sama na świcie. Tak mi się miło zrobiło. I znowu usłyszałam „chodź” i szybko zabrałam rękę. Jednak dalej stałam i się wpatrywałam w tą postać. Nagle usłyszałam jak moja babcia krzyczy „Nieee!!!” , rzuciła wiadro wody i biegła w moją stronę.  


I ta postać zaczeła znikać, bladła i usłyszałam trzeci raz „chodź” . Ale babcia mnie złapała za rękę. I wróciłyśmy z cmentarza. Babcia była dziwnie niespokojna po tym zdarzeniu. Od tamtej pory, co wieczór słyszałam nie wiadomo skąd „chodź” ..
To się nazywa schizofrenia i powinno być leczone.
 Ale tak jakby w mojej głowie. Siedziałam w pokoju sama,czytałam książeczkę i same drzwi mi się otwierały. Albo telewizor sam się włączał. Do tej pory czasami mi się wydaje,że nie jestem sama. Jednak wiem,ze duch mi nic nie zrobi. Ale jednak zastanawiam się kto to był? I co by się stało,gdyby nie moja babcia? Hm. możecie mi nie wierzyć ale nie zmyśliłam sobie tego.
JA WIERZĘ. 
Tak jak ateiści wierzą w Boga.





W czwórkę stałyśmy na korytarzu szkolnym.Byłam tam ja czyli Martyna,Oliwia,Kaja i Sandra.
Omg, moje imię tu jest, czuję się jakbym była częścią tej historii.
Było to po dzwonku na lekcje.Oliwia i Sandra poszły do toalety.
...ale ze mnie frajer. Zginę pierwsza.
Gdy nie było ich przez trochę czasu postanowiłyśmy pójść je poszukać.Weszłyśmy do toalety,którą nazywamy nawiedzoną przez wcześniejsze doświadczenia.
"WCZEŚNIEJSZE DOŚWIADCZENIA"? 


Kaja podeszła do lusterka a ja sprawdzałam czy ktoś jest w toalecie.Sprawdziłam pierwszą nic,drugą też nic otworzyłam drzwi trzeciej oraz tam nikogo nie było.
Nic? Nić? Sprawdzałaś nici? 
Tak dla żartów spytałam się:,,Jesteście tu?”.Nagle usłyszałyśmy z Kają głos Oliwi odpowiadający ,,NIE”.Szybko krzyknęłam do przyjaciółki i wybiegłyśmy z toalety.Wróciłyśmy na korytarz i zobaczyłyśmy Oliwie i Sandrę.Opowiedziałyśmy im to a one wytłumaczyły nam że były w toalecie na innym piętrze.
Rurami przenosi się dźwięk. 
Czyli nie byłam taka głupia, żeby pójść do nawiedzonej toalety? Uff, ulżyło mi.
Byłyśmy przerażone.


Jak skutecznie pozbyć się syna... I Matka.

Krążąc w bezkresnej przestrzeni zwanej Internetem natknęłyśmy się na przysłowiową "kopalnię złota".W tym wypadku - kopalnię straaasznych historii. Strasznych bynajmniej nie pod względem fabularnym, a, o zgrozo, pod względem technicznym. Błędów stylistycznych oraz ortograficznych od groma, logiki nie wykryto, jednym słowem - zapraszamy do świata Wiktora!

http://skitim.blog.onet.pl/2012/02/22/wiktor/

Zanalizowane przez: Jeży i Sharpy


W pewnym lesie stoi opuszczony dom w którym
Ten przecinek mentalnie tu z nami jest.
 kiedyś mieszkała pewna rodzina Matka, ojciec i psychicznie chory syn – Wiktor.
Rozumiem, że Matka to nazwisko, a psychicznie chory (to niezbędna informacja, która na pewno będzie miała wpływ na dalszą fabułę) Wiktor wychowuje się z samym ojcem.
 Ojciec był strasznie niedobry, bił Wiktora.
"Niedobry"? Wow, nie tak ostro siostro.
 Pewnego razu w domu wybuchł pożar, niestety Wiktor był sam w domu. 
Tego powtórzenia tu nie ma. Wam się tylko wydaje. 
A ten pożar to tak samoistnie, bo może. Bo go stać.
Wiktor doznał samozapłonu.
Chciał wyjść ale drzwi były zamknięte na klucz.
Dochodzę do wniosku, że autor nie lubi się z przecinkami.
 Na szczęście wrócił ojciec, chciał wyważyć te drzwi aby uratować syna niestety nie miał tyle siły więc wpadł na pomysł, że użyje siekiery która była w starej piwnicy. 
*próbuje przeczytać zdanie jednym tchem* 
*dusi się*
Ojciec taki kreatywny, ciężko użyć klucza, którym te drzwi zamknął...
szybką ją zabrał i zaczął walić w drzwi.
Jaką szybką? Siekiera była za szybką? Czy siekiera była szybką? 
 Wiktor od środka próbował się uwolnić, chciał otworzyć jakoś drzwi i zapierał sie ciałem. 
On na nie nie napierał, on się zapierał przed napieraniem. SENS. 
Ojciec rąbiąc w drzwi siekierą niechcący walnął w głowę Wiktora.
Wat. "Przez przypadek zabiłem syna, kurde, jaki fail"?

 Jak sie podejdzie do drzwi to dotychczas słychać jak Wiktor wyje z bólu…
Dom spłonął. Drzwi zostały. 
A turyści przychodzą do lasu posłuchać jak wyją z bólu, tak? TO SIĘ NAZYWA ATRAKCJA PROSZĘ PAŃSTWA, DISNEY LAND SIĘ NIE IMA.